„Czy jest dobrą gospodynią?“
„Tak“, odrzekł Ingmar raz jeszcze.
Karina gładziła ręką fartuszek, zanim znów rozpoczęła rozmowę. Zdawało jej się, że siostry jej opowiadały, że Ingmar nie żyje dobrze z zoną.
»Czy macie dziecko?“ zapytała nakoniec.
„Nie, nie mamy dziecka“, odrzekł Ingmar.
Karina była teraz bezradna; wciąż tylko gładziła swój fartuszek. Nie mogła wprost zapytać Ingmara, dlaczego przyjechał; niebyło nigdy tego zwyczaju na dworze ingmarowskim. Lecz Ingmar sam przyszedł jej z pomocą.
„Barbara i ja mamy zamiar rozwieść się,“ rzekł twardym głosem.
Karina drgnęła. W tej chwili miała takie uczucie, jak gdyby była jeszcze gospodynią na ingmarowskim dworze. Nie pamiętała o niczem, jak tylko o dawnych swych poglądach i uczuciach.
„Niech cię Pan Bóg broni od tego co zawołała. „Nigdy jeszcze z naszego rodu nikt się nie rozwiódł z zoną!“
„Już się stało“, rzekł Ingmar. Radzie dostaliśmy na rok separacyę od stołu i łoża. Po roku musimy się podać o rozwód“.
„Cóż masz przeciw niej?“, rzekła Karina. „Nie mógłbyś dostać zony bogatszej ani bardziej poważanej “.
Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/204
Ta strona została przepisana.