Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/221

Ta strona została przepisana.
cunek, był jednak tak posępnie usposobiony, że podejrzewał, iż skoro tylko odwróci się do nich plecami, wyśmiewają go i mówią o nim, iż nie wart jest imienia, które posiada, i tym podobne rzeczy.

Teraz opowiem jak to było, że człowiekowi owemu po raz pierwszy uprzytomniło się, że ma żonę.

Gdy byli pobrani od kilku miesięcy, zdarzyło się, że zaproszono ich na wesele do krewnych we wsi rodzinnej żony. Do wsi była daleka droga, musieli więc popasać przez godzinę w gospodzie, aby nakarmić konie. Ponieważ była niepogoda, kobieta wyszła na piętro i usiadła w jednej z izb gościnnych, czekając. Mąż jej tymczasem poił konie i dawał im owsa, a potem wszedł również do pokoju, gdzie żona jego czekała. Nie mówił do niej, lecz myślał wciąż o tem, jak mu to ciężko przychodzi iść między ludzi, i pytał się w duchu, czy też ludzie tam we dworze, gdzie miało się odbyć wesele, dadzą mu poznać, co o nim myślą. Gdy siedział i dręczył się myślami, przyszło mu na myśl, że właściwie żona jego winna jest wszystkiemu. Gdyby nie była chciała wyjść za niego, byłby dziś jeszcze człowiekiem nieposzlakowanym. Nie byłby narażony na pokusę i nie potrzebowałby