Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/227

Ta strona została przepisana.

„Powiem ci jeszcze coś“, zaczęła znowu. Ojciec mój od dawien dawna przywiązany był do dworu ingmarowskiego, gdzie spędził swoje dzieciństwo. Zawsze się tem chełpił, i wychwalał Ingmarów. O niczem tyle nie mówiono u nas, jak o tem, i zdaje mi się, ze o wszystkich tych, którzy tu żyli, wiem więcej niż ty“.
Gdy zona to opowiadała, mąż wstał od stołu, gdzie jadł wieczerzę i usiadł obok kominka, zwrócony plecami do ognia, tak, że mógł widzieć jej twarz.
„Potem zdarzyła się ta historya ze mną, o której wiesz“, mówiła dalej.
„Nie poruszaj tej rzeczy“, rzekł mąż pośpiesznie. Wstydził się, myśląc o tem, że w gospodzie został z nią w pokoju, gdy rozmowa prowadzona w drugiej izbie, musiała sprawić jej gorzką przykrość.
„Muszę ci jednak powiedzieć, że potem, gdy Stig mnie porzucił, ojcec był w strasznej trwodze, że nikt mnie już nie zechce, i zaczął ofiarowywać mnie na lewo i na prawo. To mi się wkrótce sprzykrzyło; nie byłam przecie tak złą, ażebym musiała żebrać o męża“.
Gdy mówiła te słowa, maż zauważył, że się wyprostowała. Rzuciła surdut na krzesło i spójrzała mu prosto w oczy. „Nie wiedziałam, jakby