Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/251

Ta strona została przepisana.

postąpił bardzo źle ze mną; ale skoro będzie widział, że nie dbam o niego, wkrótce pójdzie po rozum do głowy i wyjedzie“.
Lecz gdy Gertruda spotkała teraz przed kolonią Ingmara, myślała tylko o tem, że znalazła człowieka, któremu może powierzyć swoje wielkie, cudowne odkrycie. Przypadła więc do niego wołając: „Widziałam Chrystusa!“
Taki okrzyk zachwytu nie zabrzmiał pewnie nad nagiemi polami i górami Jerozolimy od czasu, kiedy nabożne kobiety, wracając od opuszczonego grobu zawołały do Apostołów: „Pan zmartwychwstał!“
Ingmar zatrzymał się i spuścił oczy jak to zwykł był czynić, kiedy chciał ukryć swe myśli. „Czy tak“, rzekł do Gertrudy; „Chrystusa widziałaś?“
Gertruda zniecierpliwiła się, tak jak za dawnych czasów, gdy Ingmar nie umiał się dość szybko oswoić z jej marzeniami i myślami. Żałowała, że zamiest niego nie spotkała Boa; on lepiej ją rozumiał. Ale zaczęła przecie opowiadać, co widziała.
Ingmar ani słowem nie zdradził, że jej nie wierzy, mimoto jednak zdawało się Gertrudzie, że to co miała opowiadać, stopiło się na nic. Spotkała na ulicy człowieka podobnego do Chrystusa, oto i wszystko. Cała rzecz przedstawiała się jakby sen. Wtedy gdy ją przeżywała, wydawała jej się czemś