Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/260

Ta strona została przepisana.

„Słyszałam, że są ludzie, których tu nazywają tańczącymi derwiszami,“ rzekła Gertruda, „to jest z pewnością ich kult“.
Siedziała spokojnie i myślała przez chwilę, potem rzekła. „To z pewnością jest tylko początek, może w tym kraju jest taki zwyczaj, i to zastępuje miejsce pieśni, którą my mszę rozpoczynamy. Gdy się to skończy, zacznie wykładać swoją naukę. O jakże się czuć będę szczęśliwą, gdy usłyszę głos jego!“
Ludzie siedzący na środku podwórza wciąż jeszcze wołali „Allah, Allach!“ rzucając głową w prawo i w lewo. Poruszali się w coraz szybszym takcie, czoła ich pokryły się kroplami potu, a wołania: „Allah, Allah!“ brzmiały jak charczenie.
Trwało to przez kilka minut bez przerwy, aż dowódca ich zrobił lekki ruch ręką; uspokoili się natychmiast.
Gertruda przymknęła oczy, aby nie widzieć dłużej, jak ci ludzie się męczyli. Gdy ucichło, spojrzała i rzekła do Ingmara: „Teraz będzie przemawiał. O szczęśliwi są ci, którzy mogą rozumieć jego kazanie! Lecz będę zadowoloną, gdy usłyszę tylko jego głos!“
Przez chwilę panowała cisza, ale wnet dowódca dał znak a zwolennicy jego zaczęli wołać na nowo Allah, Allah! Nakazano im teraz poruszać nie tylko głową, lecz całą górną częścią ciała i wnet