Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/284

Ta strona została przepisana.

„Co mówicie?“ zapytała pani Gordon.
„Ma na myśli zniszczyć całą kolonię."
Teraz pani Gordon zebrała nareszcie swoje myśli. Zwróciła się do Ingmara i wypytała go dokładnie o to co słyszał.
Siedziała znów przez chwilę w głębokiem zamyśleni., Potem rzekła nagle do Ingmara:
Cieszę się bardzo, żeście już tak pokochali pokochali kolonię, Ingmarze Ingmarsonie.“
Ingmar zarumienił się po uszy i zapytał panią Gordon, skąd wie o tem, że on tak pokochał kolonię.
„Stąd wiem, że byliście tej nocy w Jaffie i prosiliście mnie, abym wróciła do domu.“
I opowiedziała Ingmarowi, że go widziała w nocy i co mówił do niej. Ingmar usłyszawszy wszystko odrzekł, że to jest najcudowniejsza rzeczy jaka mu się w życiu zdażyła.
„Jeżeli się nie mylę, to dożyjemy do dziś wieczora jeszcze większych rzeczy,“ rzekła pani Gordon, „gdyż teraz jestem pewną, że Bóg chce mam dopomódz.“
Była teraz spokojną i dobrej myśli i rozmawiała z Ingmarem, jak gdyby nie groziło żadne niebezpieczeństwo.
„Musicie mi teraz opowiedzieć, czy nie zdarzyło się coś podczas mojej nieobecności,“ rzekła.
Ingmar zamyślił się a potem zaczął usprawiedliwiać się, że nie umie mówić po angielsku.