Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/294

Ta strona została przepisana.

Dziękowała mu gorąco za pomoc i starała się okazać mu swoją życzliwość!
„Ingmarze Ingmarsonie“, rzekła między innymi, „chciałabym wam powiedzieć, że cieszyłabym się bardzo, gdybym mogła odwzajemnić wam się jakąś usługą. Czy nie chcielibyście powiedziedzieć mi co wam dolega, aby mogła wam pomódz?“
Pani Gordon wiedziała, co Ingmar chciał uzyskać w Jerozolimie. Innego dnia nie byłaby nigdy przyrzekła dopomódz mu w takiej rzeczy, ale w tej chwili cała kolonia wypadła z równowagi. Pani Gordon nie leżało nic tak bardzo na sercu, jak widzieć Ingmara szczęśliwym, ponieważ oddał jej i kolonii tak wielką usługę“.
Ingmar, usłyszawszy jej propozycyę spuścił szybko oczy. Przez długi czas namyślał się, zanim odpowiedział.
„Musi mi pani jednak przyrzec, że nie weźmie mi pani za złe mojej prośby“, — rzekł. I pani Gordon przyrzekła, że będzie pobłażliwą.
„Zdaje się“, rzekł Ingmar, „że sprawa dla której tu przyjechałem, przeciągnie się jeszcze dłudo, i będzie mi bardzo nudno, jeżeli nie będę miał roboty, do której jestem przyzwyczajony“. — Pani Gordon dobrze to rozumiała. — „Jeżeli więc chce Pani wyświadczyć mi usługę“, ciągnął Ingmar dalej, „to byłoby dla mnie ważną rzęczą, gdyby pani mogła tak urządzić, abym mógł dostać młym