Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/348

Ta strona została przepisana.

„Jeżeli byłam kiedyś dobrą dla ciebie“, odpowiedziała Barbara, „to odwdzięczysz mi się tysiąckrotnie, jeżeli będziesz mi posłuszną w tej sprawie“.
Stało się, jak chciała Barbara i przez całe lato nikt nie dowiedział się o istnieniu dziecka. Gdy ludzie przychodzili do chaty, chowano dziecko do stodoły. Największą troską było dla Barbary, jak to zrobić, aby go ukryć gdy w jesieni będzie musiała wrócić do wsi. Cały dzień o tem myślała.
Ale z każdą godziną kochała dziecko więcej i przez to odzyskała po części dawny spokój duszy. Powoli dziecko nabierało sił, chociaż zawsze jeszcze rosło powoli i nie nabierało ciała. Przez całe lato płakało wciąż, a powieki jego były zawsze zaczerwienione i opuchnięte, tak że ledwie mógł je podnieść. Barbara nie wątpiła ani chwili o tem, że było idyotyczne, a chociaż teraz chciała już aby żyło, to jednak przechodziła z jego przyczyny ciężkie chwile.
Najczęściej działo się to w nocy i wtedy wstawała i przypatrywała się dziecku. Było bardzo brzydkie, miało żółtawą cerę i rzadkie, rudawe włosy. Nos był zbyt krótki, dolna warga zbyt wielka a podczas spania ściągało w ten sposób brwi, że tworzyły się głębokie zmarszczki na czole. Patrząc na dziecko, Barbara myślala, że ma on prawdziwą fizyonomię idioty i płakała całą noc z żalu że syn jej będzie takiem marnem stworze-