Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/374

Ta strona została przepisana.

„Czy doktór nie powiedział, że jest brzydkie i wygląda dziwnie?“ zapytała Barbara prawie bez tchu“.
„Zdaje mi się że w naszym rodzie wszystkie małe dzieci są takie“.
„A czy nie sądzi, że jest ślepe?“
„Doktór będzie się wyśmiewał przez całe życie, że wmawiałaś w sobie coć podobnego, Barbaro. Mówi, że przyśle ci wodę do ócz, którą masz mu przemywać oczy; i za osiem dni będzie miał zupełnie zdrowe oczy“.
Barbara spiesznie zwróciła się ku izdebce, ale Ingmar wstrzymał ją.
„Nie możesz teraz dostać dziecka, rzekł“. „Ingmar Silny prosił, abym mu je położył na łóżko. Mówi, że teraz ma już to samo, co ojciec miał. Nie chce już przed śmiercą rozłączyć się z dzieckiem“.
„Nie, nie chcę zabrać mu dziecka“, rzekła Barbara „chcę tylko mówić z doktorem“.
Gdy wróciła, przeszła obok Ingmara i stanęła przy oknie, „Mówiłam s doktorem i wiem teraz, że to prawda“. Podniosła w górę ramiona jak schwytany ptak, który odzyskawszy wolność rozwija swe skrzydła. „O Ingmarze, nie wiesz, co snaczy nieszczęście!“ rzekła, „nikt tego nie wie, tak dobrze, jak ja!“