Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/60

Ta strona została przepisana.

i gaje oliwne aż dotarł do wysokiego muru, otaczającego ogród Getsemane. Tu zatrzymał się przy niskiej furtce, kładł krzyż na ziemię i opierał się o drzwi, jakby czekając na coś. Raz po raz schylał się i przybliżał oko swe do dziurki od klucza,, aby zajrzeć do małego ogrodu. Gdy ujrzał jednego z Franciszkanów, którzy utrzymywali ogród w porządku, pomiędzy starymi drzewami oliwnymi i krzakami mirtowymi, twarz jego przybierała wyraz naprężenia i uśmiechał się w radosnem oczekiwaniu. Lecz wnet potrząsnął głową; zdawało» się, że poznał, że ten, którego szukał nie przyjdzie. I znów dźwignął swój krzyż i szedł dalej.
W późniejszej porze dnia schodził zwykle na. niżej położone terasy górskie, na dół do doliny Jozafata, tam gdzie leży wielki cmentarz żydowski. Wlókł za sobą ciągle długi krzyż; kołatał nim, uderzając o płytkie kamienie grobowe i staczał w bok małe porozrzucane na nich kamienie. Raz po raz zatrzymywał się, słysząc kołatanie kamieni i oglądał się, pewny, iż ktoś na nim kroczy. Ilekroć spostrzegł, iż się omylił, wydawał głębokie westchnienie i szedł dalej.
Westchnienia zamieniały się w głośne jęki, gdy doszedł do dna doliny i widział przed sobą zadanie wyciągnięcia ciężkiego krzyża w górę na zachodni stok, na którego grzbiecie leży Jerozolima. Po tej stronie znajdują się groby mahometań-