Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/62

Ta strona została przepisana.

brała wyraz głębokiego smutku, zamknął niecierpliwie furtkę i poszedł dalej.
Ciężki krzyż kołatał o kamienistą i starem rumowiskiem pokrytą ziemię Sionu. Wlókł go teraz z wielkim pospiechem, jak gdyby niecierpliwe oczekiwanie dodało było wielkiej siły dźwigającemu ciężar.
Przez bramę siońską wszedł do miasta i zdjął dopiero krzyż, gdy doszedł do ponurego, szarego budynku, który czczą jako grób Dawida i o którym krąży wieść, iż w nim znajduje się sala, w której Jezus zaprowadził świętą wieczerzę.
Tu stary zostawiał krzyż, a sam wchodził na podwórze. Gdy mahometański odźwierny, który zwykle rzucał chrześcijanom groźne spojrzenia, ujrzał zbliżającego się pątnika, pokłonił się temu, którego rozum „był u Boga“ i ucałował jego rękę. A ilekroć stary doznał tej oznaki szacunku, spojrzał pełen oczekiwania na odźwiernego, ale po chwili cofnął rękę, obtarł ją o swój długi gruby płaszcz, wyszedł znów za drzwi i na nowo podźwignął krzyż na plecy.
Dobroduszni wodziarze, widząc iż w tej wędrówce zlany był potem, ofiarowali mu wodę w małem cynowem naczyniu a handlarze jarzyn rzucali mu garść fasoli i pistacyi. Gdy mu podawano te dary, przyjmował je zrazu z promienną uprzejmo-