Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/75

Ta strona została przepisana.

Nosze zatrzymano teraz na podwórzu wielkiego, szarego budynku. Plac ten zapełniony był żebrakami i kalekami sprzedającymi różańce, laski dla pielgrzymów, święte obrazy i tem podobne rzeczy.
„Oto widzisz kościół zbudowany nad Grobem świętym i na Golgocie“, rzekł Halfvor.
Zamglonym wzrokiem Birger Larson spojrzał na budynek. Były tam wprawdzie wielkie drzwi i szerokie okna i budynek był dość wysoki, lecz Birger nie widział nigdy jeszcze kościoła tak wciśniętego między innymi domami. Nie widział ani wieży, ani chóru, ani przedsionka. Nie, tego nikt mu wmówić nie zdoła, że to ma być dom Boży. I to mu się również nie możliwem zdawało, iżby tu tylu handlarzy i kupców w przedsionku być mogło, gdyby to był istotnie Grób Chrystusa. Wiedział dobrze kto wygnał z świątyni wekslarzy i poprzewracał klatki handlarzom gołębi.
„Widzę, widzę“, rzekł Birger, skinąwszy głową Halfvorowi. Ale w cichości myślał! „Ciekaw jestem, „jakie mi teraz bajki opowiedzą“.
„Nie wiem, czy możesz dziś jeszcze więcej rzeczy zwiedzić“, rzekł Halfvor.
„O mogę, mogę“, odrzekł chory „jeżeli wy tylko możecie“.
Ludzie wzięli więc znowu nosze na barki i poszli dalej; przybyli teraz do południowej części miasta.