Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/82

Ta strona została przepisana.

mać będzie drugi jej koniec. A potem umarli po tej nitce przechodzić będą przez dolinę Josafata, i sprawiedliwi dojdą na drugą stronę doliny, niesprawiedliwi zaś wpadną w ogień Gehenny.
Idąc tedy myślimy: „Oto Jerozolima śmierci i Sądu, tu otwiera się niebo i piekło. Ale i to nie jest Jerozolima, co zabija. Trąby sądu ostatecznego zbyt są dalekie i zgasły już ognie Gehenny“.
Okrążamy mury miasta i dochodzimy nakoniec na północną stronę miasta. Przechodzimy teraz wyschłą, pustą jednostajną okolicą. Tu widzimy łysy szczyt skalny, który ma być prawdziwą Golgotą, tam znów leży jaskinia, gdzie Jeremiasz tworzył swoje pieśni żałobne. Tu obok muru znajduje się staw Bethesda, tam ciągnie się via Dolorosa popod ponurymi łukami. Oto jest Jerozolima rozpaczy, cierpień, udręczeń i przebaczenia.
Zatrzymujemy się na chwilę i patrzymy w zamyśleniu na tę ponurą surowość. „Lecz i to również nie jest Jerozolima, co zabija ludzi“, myślimy i idziemy dalej.
Ale skoro zwrócimy się na północny zachód i na zachód, jakaż zmiana! Tu w nowej części miasta, powstałej na zewnątrz muru, wznoszą się piękne pałace misyonarskie i wielkie hotele. Tu leży obszerna grupa budynków rosyjskich: Kościół, szpital i olbrzymia gospoda, w której zmieścić się może odrazu dwadzieścia tysięcy pielgrzymów. Tu