Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/97

Ta strona została przepisana.

które lśniły się tam na skraju ulicy. A gdy myślała o tem, czuła go tak blisko siebie, że oddawała się z tego powodu nadzwyczajnej radości.
Co Gertrudę po przybyciu do Palestyny tak nieskończenie uszczęśliwiało, to właśnie myśl, że była teraz o tyle bliższą Jezusowi, niż przedtem. Nigdy tu o tem nie myślała, że przeszło już dwa tysiące lat, odkąd chodził po tej okolicy z swymi uczniami, lecz oddawała się złudzeniu, iż żył tu jeszcze niedawno. Widziała ślady stóp jego na ziemi, słyszała echo jego głosu na ulicach Jerozolimy.
W chwili gdy Gertruda schodziła z stromego wzgórza ku bramie Jaffa, przeciągało ulicą kilkaset rosyjskich pielgrzymów. Chodzili oni już od kilku godzin zwiedzając święte miejsca w Jerozolimie, i byli już tak pomęczeni i osłabieni z wędrówki w żarze słonecznym, że zdawało się iż nie będą mieli dość siły, by dostać się do rosyjskiego hotelu na szczycie wzgórza.
Gertruda zatrzymała się i przypatrywała im się. Byli to sami chłopi i Gertrudzie dziwnem się zdawało, że byli tak podobni do jej rodaków, gdy przechodzili przed nią w sukmanach i włóczkowych kaftanach.
„Pewnie cała wieś wybrała się do Palestyny“, pomyślała: Ten z okularami na nosie jest nauczycielem, tamten znów z grubą pałką ma wielki