Strona:Selma Lagerlöf - Królowe Kungachelli.pdf/41

Ta strona została przepisana.

leżały w grząskich wodorostach. Jednak nie miał czasu przyglądać się temu, gdyż musiał obserwować kobietę, która wciąż posuwała się naprzód.
Zatrzymała się wreszcie koło jednego trupa. Człowiek ten miał na sobie czerwoną kurtkę, błyszczący hełm na głowie, w jednej ręce tarczę, a w drugiej miecz. Kobieta pochyliła się nad nim i zawołała cicho, jak gdyby go chciała obudzić:
— Królu Olafie! Królu Olafie!
Wówczas śpiący zobaczył, że on właśnie jest tym człowiekiem, leżącym na dnie morza. I zrozumiał, że przestał żyć.
— Królu Olafie! — szeptała kobieta. — Jestem tą, którą widziałeś przy kościele w Kungachelli. Czy nie poznajesz mnie?
Ponieważ trup się nie poruszał, kobieta przyklękła obok niego, szepcząc mu do ucha:
— Wszechwładna przez zemstę wysłała przeciw tobie swą flotę. Czy nie żałujesz, królu Olafie?
Potem zapytała.
— Pogrążony jesteś w smutku śmierci, gdyż wyniosłeś mnie ponad Wszechwładną. Czy nie żałujesz? Nie żałujesz?
Trup otworzył wreszcie oczy i kobieta pomogła mu wstać. Oparł się na jej ramieniu i powoli zaczęła go prowadzić.
Król Olaf widział, że idzie ona ciągle — we dnie i w nocy, przez lądy i morza. Wydało mu się wreszcie, że wznieśli się już ponad pioruny i ponad gwiazdy.