Strona:Selma Lagerlöf - Królowe Kungachelli.pdf/54

Ta strona została przepisana.

łuska ryby i tylko gdzieniegdzie mogła się przecisnąć pomiędzy niemi jakaś roślina.
Na początku lata król Olaf Haraldson przybył do Kungachelli i w wielkim, starym pałacu królewskim rozpoczęto przygotowania do wesela. Poprzez długą ulicę chłopi zwozili swymi małymi konikami beczki oleju, worki z serem, chmiel, sól, rzepę i mąkę.
Kiedy nareszcie zwieziono już wszystko, powoli zaczęli się zjeżdżać goście weselni. Przybyli wielcy panowie z całym zastępem sług i niewolników. Za tłumy kuglarzy, śpiewaków, wróżbitów. Zjechali również kupcy z Wendenu i Gardarike, proponując królowi zakupienie u nich ślubnych podarunków.
Po upływie dwuch tygodni od rozpoczęcia zjazdu, wszyscy, prócz narzeczonej, byli już na miejscu.
Narzeczona ciągle zwlekała z przyjazdem. Codziennie oczekiwano, że wyląduje na królewskiej przystani i, poprzedzana przez flecistów, doboszów, wesołych panów i kapłanów poważnych, będzie szła ulicą, prowadzącą do królewskiego pałacu. Narzeczona jednak nie przyjeżdżała.
Ponieważ kazała tak długo czekać na siebie, wszyscy obserwowali króla Olafa, chcąc wiedzieć, czy go nie dręczy obawa. Lecz na twarzy króla malował się niczem niewzruszony spokój.
— Jeśli Bóg życzy sobie, bym się ożenił z piękną królewną, — mówił, — to przybędzie ona napewno.
I król czekał, A tymczasem skoszono już trawę na łąkach i na życie widać było sporysz.