Strona:Selma Lagerlöf - Królowe Kungachelli.pdf/75

Ta strona została przepisana.

wzięła broń jego, wezwała kilku ludzi i wyruszyła w ślad za nim.
Stojąc przed drzwiami maleńkiej kajuty, słyszała, jak król modlił się za chorego. Patrzyła na Akke i króla, nie zdradzając swojej obecności. Zobaczyła, że gdy król dotknął rękami czoła i piersi chorego, odrazu znikła bladość jego twarzy, zaczął równo i lekko oddychać, przestał się skarżyć i wreszcie zasnął spokojnie.
Astryd cichutko wróciła do królewskiego pałacu. Miecz króla z trudem wlokła za sobą. Twarz jej była bledszą, niż przed chwilą twarz umierającego, a z ust jej wydobywał się chrapliwy oddech.

Rano, w dzień Wszystkich Świętych król Olaf wybierał się na sumę. Opuścił swe komnaty i szedł przez podwórze ku bramie. Na podwórzu stali dworzanie, którzy mieli mu towarzyszyć do kościoła. Zobaczywszy króla, uszykowali się w dwa rzędy i król przeszedł pomiędzy nimi.
Astryd stała na wąziutkim balkonie wieżyczki i patrzyła wdół na króla. Na głowie miał szeroką, złotą przepaskę, a ubrany był w długi, czerwony płaszcz aksamitny. Król szedł w milczeniu z wyrazem uroczystego spokoju na twarzy. Astryd przeraziła się, zauważywszy, jak bardzo jest podobny do rzeźbionych w drzewie figur świętych i królów, które zdobiły kościół Najświętszej Panny.
Przy bramie stał człowiek w kapeluszu z dużym rondem, otulony w szeroki płaszcz. Kiedy król