miał w ręku siekierę, a ujmował ją tak mocno i pewnie, jakby w postanowieniu, że siłą drogę sobie uczyni, jeśli go kto powstrzymać zechce.
Ale żołnierz baczył więcej na niewiastę niż na mężczyznę. Widział bowiem, że tak samo smukłą była, jak owa młoda matka, która uszła przed nim poprzedniego wieczoru. I to zobaczył, że suknię swoją na głowę sobie zarzuciła.
Odziała się tak dlatego może — myślał — by snadniej ukryć, że dziecię na ręku niesie.
Im bardziej się zbliżali, tem jaśniej widział wartownik, że pod fałdami sukni kryje się dziecię, które niewiasta owa ma na ręku.
— Pewnym, że ona to właśnie wczoraj wieczorem ujść mi zdołała. Nie mogłem ci dojrzeć jej oblicza, ale poznaję tę postać wysoką. I tak oto nadchodzi z chłopięciem na ramieniu, ani się nawet postarała, by je ukryć. Zaprawdę, ani marzyłem, by mię takie szczęście spotkać miało.
A mężczyzna i niewiasta nie przerywali swej śpiesznej wędrówki ku bra-
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.
— 30 —