Strona:Selma Lagerlöf - Opowiadania.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

Kiedy »tak« powiedział, dziewczyna drgnęła. Postąpiła parę kroków bliżej krzesła sędziowskiego, tak, jakby miała coś do powiedzenia, i stanęła. To chyba niemożliwe, pomyślała pewnie, żeby on tak powiedział. Przesłyszało mi się.
Tymczasem sędzia wziął do ręki świadectwo, dając równocześnie znak woźnemu. Woźny podchodzi do stołu, żeby wziąć biblię i położyć ją przed oskarżonym.
Oskarżycielka słyszy, że ktoś koło niej przechodzi, i staje się niespokojną. Zmusza się, żeby na tyle podnieść oczy, by módz spojrzyć przez stół, i spostrzega, że woźny kładzie właśnie biblię na stole.
Ma minę taką, jakby chciała się czemuś sprzeciwić. Ale znów się wstrzymuje. Przecież to niemożliwe, żeby złożył przysięgę. Sędzia musi mu w tem przeszkodzić.
Sędzia jest taki mądry i wie dobrze, jak ludzie myślą i czują w jego kraju. Przecież on musi wiedzieć, jacy surowi są ludzie, jeśli chodzi o coś takiego, jak małżeństwo. Nie znają większego grzechu nad ten, jaki ona popełniła. Czyż byłaby mogła powiedzieć coś takiego o sobie samej, gdyby nie było prawdą? Sędzia mógł dobrze wiedzieć, jaką straszną pogardę ściągnęła na siebie. I nie tylko pogardę, ale i wszelaką nędzę. Nikt jej nie chciał wziąć do służby. Nikt nie chciał jej pracy. Jej rodzeni rodzice ledwo ją cierpieli