Strona:Stanisław Żółkiewski-Początek i progres wojny moskiewskiej.djvu/116

Ta strona została przepisana.

radzili królowi jegomości, żeby lekce tego nie ważył (były słowa w liściech niektórych panów senatorów), żeby król jegomość rozmyślał, ne quid respublica detrimenti capiat[1]. Zwłaszcza że i tym żołnierzom, co ich było trocha przy Ukrainie, non bene conveniebat[2] z panem wojewodą ruskim, starszym ich.
Obchodziły te wiadomości króla jegomości i pany senatory przy królu jegomości obecne. Była na tym rzecz, że radzili panowie senatorowie, żeby znowu pan hetman do stolicy dla ukojenia tamtych niebezpieczeństw jechał. I król jegomość życzyłby był tego. Ale pan hetman, iż jego consilia[3] nie szły, widząc, iż tam nic swoim przyjazdem nie miał sprawić, nie chciał się w to wdać. Też i zdrowie miał pracami i nie wczasy osłabione, zwątlone i zatym w rządy i w żadną rzecz się nie wdawał. Tak był w obozie jako próżnujący człowiek. Zatym tedy za zdaniem panów senatorów król jegomość kazał mu dla zabiegania niebezpieczeństwom, jeśliby się jakie od Batorego ukazały, do Rusi jechać.

Wtenczas mając król jegomość podejrzane posły moskiewskie, rozumiejąc, że oni byli incentores[4] po moskiewskiej ziemi kłótni, o których już było głośno; więc i to rozumiano, że zamek Smoleńsk dla nich się nie poddaje; rozkazał król jegomość wziąć ich w ciaśniejsze chowanie, a potym prowadzić ich do Mińska, a z Mińska do Wilna. Doprowadził ich pan Skumin, starosta brasławski, do Kamionki pod Lwów z panem Miaskowskim, który tamże przy nich był dłużej niźli pół roka, aż w zimie po nowym lecie odprowadził ich

  1. ne quid... aby w czem Rzplta nie poniosła uszczerbku.
  2. non bene conveniebat, nie było dobrze.
  3. consilia, rady.
  4. incentores, podżegacze.