zachowała się przyzwoicie, z należytym szacunkiem. Ks. Meszczyński prosił o pozwolenie towarzyszenia arcybiskupowi, ale odmówiono.
Pomodliwszy się przez chwilkę w kaplicy, arcybiskup oświadczył, że jest gotów do drogi. Wtedy wszyscy domownicy rzucili się na kolana, prosząc o ostatnie błogosławieństwo.
„Niechaj was Bóg błogosławi, moje kochane dzieci — rzekł arcybiskup — bądźcie spokojni, bądźcie spokojni!”
Do pojazdu wsiedli z arcybiskupem prezes policyi i jeden urzędnik, inny usiadł na koźle obok woźnicy, zabierajac ze sobą mały kuferek więźnia.
Około 3½ ruszono przez obsadzone policyą i wojskiem Chwaliszewo. Arcybiskup zatopił się w modlitwie.
Udano się na dworzec, gdzie czekano do godziny 6-tej na pociąg zwyczajny do Rawicza. Arcybiskup nie pytał się, dokąd go powiozą. Do wagonu wsiadł z nim razem prezes policyi. Arcybiskup milczał.
W Rawiczu opuszczono pociąg. Następnie jechano ekstrapocztą z wielkim pospiechem, przeprząg był przygotowany na zwykłych stacyach. Po drodze rozstawione były oddziały ułanów.
W więzieniu ostrowskiem zamknięto arcybiskupa w celi pod numerem 25; była nieco większa od innych, wybielona wapnem, skromnie umeblowana, okno zwrócone było na podwórze i na kościół parafialny; słychać w niej było organy i śpiew wiernego ludu. Jedyna to była dla arcybiskupa pociecha.
Nie zważając na wzburzenie umysłów, rząd pruski postępował bezwzględnie na raz obranej drodze.
Ustawa z 9 marca zaprowadziła obowiązkowe dla wszystkich śluby cywilne, a rozporządzenie z 17 marca nakazało prowadzenie ksiąg stanu cywilnego bez wyjątku w języku niemieckim; w razie potrzeby dozwolono użyć tłomacza.