Szczególnie zaś zawzięcie uganiali się żandarmi za księżmi, którzy należeli do Związku misyonarskiego, mającego na celu tajemne zaopatrywanie osieroconych parafii w potrzeby duchowne. Takimi byli: ks. Jarosz, mający w zarządzie Książ, zajęty przez Kubeczaka, który po odstępstwie swem pisał się Kubetschak, ks. Kinowski, któremu wyznaczono Gostyń, ks. Hertmanowski, który czynny był w Cerekwicy pod Borkiem, ks. Walenty Śmigielski, późniejszy proboszcz ostrowski, którego posłano do Kotłowa, ks. Władysław Enn, służący ks. prałatowi Koźmianowi do szczególnych poruczeń, i inni.[1]
Ks. Szaalowi w Barcinie zabronił nawet radca ziemiański z Chodzieża pod karą 25 talarów udzielać nauki religii dzieciom wiejskim, a 29 grudnia 1874 r. odmówiła rejencya bydgoska duchownym, pozbawionym nadzoru nad szkołami, prawa zasiadania w dozorze szkólnym.
W takim to czasie pojawił się w Wiarusie szereg artykułów p. t. Drogi wyjścia. Wywołały one ogromną wrzawę, bo autor, wychodząc z założenia, że „staliśmy się pastwą polityki Rzymu”, wzywał rodaków, aby „uznając Rzym pod względem religijnym, zerwali z nim w polityce i poszli drogą, którą im sumienie i interes polityczny pójść nakazywał.” Radził więc, aby się duchowieństwo nasze wzajemnie porozumiało i rozważyło zagrożony byt swój i obowiązki narodowe, radził poddać się przepisom ustawy o wykształceniu duchownych, „cofać się rozsądnie, ustępować mądrze, unikać starcia”, a nie chodzić pod sztandarem Germanii, bo „dalszy opór w walce kościelnej prowadzi do zagłady i odstępstw.” „Ten — pisał — co ulega konieczności i przemocy w stosowną chwilę, bynajmniej praw swych się nie pozbywa, a co się dziś traci przez rozsądne ustępstwo, jutro odzyskać można lub przy pierwszej sposobności. Czy to raz Kościołowi się wydarzyło?”
Ale społeczeństwo polskie przyjęło te rady z oburzeniem i wiernie stojąc przy Rzymie, z stanowczością prowadziło dalej walkę z rządem pruskim.
- ↑ Pamiętniki ks. Śmigielskiego.