Strona:Stanisław Karwowski - Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego T2.pdf/392

Ta strona została przepisana.

nie upierali się przy swej jałowej, bezsilnej i bezcelowej polityce i nie tylko bronili tak w sejmie, jak w parlamencie spraw naszych, ale też czynny w życiu parlamentarnem brali udział, bo wszystkie niemal kwestye, wnoszone przed forum parlamentu, mniej więcej bezpośrednio dotyczą i nas Polaków, zniewolonych stosować się do ustaw, w prawodawczem ciele uchwalonych.
Tak samo potępiał ks. dr. Kantecki draźnienie przeciwników w Izbach bezsilnem słowem, jak to nieraz czynili posłowie nasi, a mianowicie Taczanowski, grożąc Niemcom sojuszem Polaków z Rosyą. „Nikt nie ma prawa żądać — pisał — abyśmy się zrzekli swych nadziei, ale też nie ma najmniejszego powodu, abyśmy z niemi występowali w Izbach. Czyni to ulgę patryotycznym uczuciom, ale nie uczuciem rządzić się trzeba mężom politycznym. Sejm pruski czy parlament nie są miejscem mówienia o nadziejach polskich, lecz miejscem, gdzie na podstawie obywatelstwa pruskiego i niemieckiego bronić należy interesów wyborców polskich.”
„Troska o polityczny byt udzielny nie jest najpierwszą. Wpierw być, a potem być panem samemu sobie, wpierw zachować byt narodowy, nim się choć zamarzyć może o udzielnym bycie politycznym. Więc choćby już ze względu na warunki samej tylko roztropności, trzeba nam przedewszystkiem ocalić byt narodowy. Że zaś warunki bytu społecznego i politycznego rozgrywają się w Izbach prawodawczych, przeto i one są areną walki, ale tylko legalnej, a więc na podstawie obywatelstwa tego państwa, pod którego berłem stoimy.”
Za wzór stawiał ks. Kantecki Franciszka Denka, dzielnego przywódcę Węgrów, który po r. 1848 nie załamał rąk z rozpaczy nad ruiną kraju, nad którym znęcała się reakcya biurokratyzmu i militaryzmu austryackiego, lecz z niezłomną wytrwałością podjął się dalej budować dzieło, które mu radykalizm własnych ziomków roztrącił, i umiał zachęcić naród swój, po wytrąceniu mu oręża w walce zbrojnej, do ujęcia skuteczniejszej broni w walce legalnej o przynależne mu prawo — męża, który dążył zawsze nie do tego, co było pożądane, lecz co było można osięgnąć w ówczesnych okolicznościach, co się dało osięgnąć na drodze najpewniejszej