Strona:Stanisław Przybyszewski - Requiem aeternam.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.

ciało puszczała gorące drgania gdyby stado czołgających się żmij — ale wszystko, wszystko napróżno.
Ale krwawą ofiarą okupiła dusza moja swe zwycięstwo.
Chorzała, więdła, schła.
Sama się oderwała od matczynego łona, sama przecięła tętnice, sama zatamowała źródło swej mocy.
Żyje wprawdzie — żyje jeszcze treścią siły, którą pożarła, przetwarza jeszcze w sobie środki, które do doboru i rozrodu służą, może jeszcze upajać się obrazami, które żądze draźnią, może w sobie wywołać ekstazę śmiesznego okłamywania się chuci, co mniema, że może kobietę stopić w sobie, ale wszystko, co sama tworzy jest zbytkiem, tak jak sztuka jest zbytkiem i nadmiarem pragnień rozrodczych i jest bezpłodną, czem sztuka nie jest, bo bije w niej olbrzymi puls drgającej chuci, nasienny golf światła i żądzy ciągłych powrotów.
Ale choć zginąć muszę, kocham tę straszną