Strona:Stanisław Przybyszewski - Requiem aeternam.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.

A wszystko głębokie, niebieskie i święte.
Wokół Twoich oczu odblask w kształt protuberancyi przy zaćmieniu słońca, a w otchłań mej duszy wchłaniały się gdyby dwie gwiazdy w rozpaczną czerń wichrowatych nocy jesiennych.
Wokół Twych ust delikatne miękkie linije, wtedy gdy się do pół-uśmiechu roztwierają — zdaje się, że widzę rodzime jezioro, i pomnę szklistą, cichą, powierzchnię i przebłyskujące w oddali, koliste linie, gdym wiosłem o nią uderzał.
Dźwięk Twego głosu spływał w mą duszę, jak gdyby go wiosenne wiatry przewiały przez zielone morze i słyszę, słyszę go jak morze cichego światła, przetworzone w atmosferę dźwięków, co mnie owiewa nieskończenie lekkiem, miękkiem drżeniem.
Gdym Cię po raz pierwszy widział, zdało mi się, żem ujrzał mą duszę w jej całej nieznanej, tajemniczej nagości.
Byłaś dla mnie, objawieniem mej najczystszej zjawy: w Tobie rozwiązała się zagadka najtaj-