Strona:Stanisław Przybyszewski - Requiem aeternam.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.

Wżerają się w siebie, chciałyby się przemódz, zgryźć się wzajemnie, ale uczucie bólu zwycięża.
Zaledwie odczuwam delikatne podraźnienie rozkoszy, a już tętni i wali młotem ból, aż nagle rozgrywa się cała orgia, w której rozkosz obłędem się staje w jadowitych kąsaniach bólu, orgia dzikiego rżenia wściekłego ogiera i cichego, szydzącego uśmiechu potwornej hermy głowy Lucyfera, zlepionej z zwycięzką twarzą Archanioła Michała.
I ten piekielny rozłam, te wszystkie przewrotne instynkty wezmę sobie teraz ku pomocy.
Wypędzę leniwą bestję mej chuci z jej nory, do biała rozpalonem żelazem mego pragnienia przypalę jej krzyże, wbiję jej ciernie mego bólu w stopy, że ryczyć i tańczyć się nauczy — tańczyć — na miły Bóg — tańczyć się nauczy!
Obrazami, które moja zimna wydoskonalona rozpusta porodziła, będę ją draźnił, smagał, siepał, aż znowu poczuję, żem jest mąż z ziemi porodzony — ja biedny męczennik Twego przepychu, ty biedny, młody mózgu.