Strona:Stanisław Przybyszewski - Requiem aeternam.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.
M

Mój mózg posłałem na zielone pastwisko, na bezpłodne torfiska mej ziemi rodzinnej, a teraz jestem skupieniem, skojarzeniem się wszystkich sił ze sobą, ich równowagą i syntezą.

Spoczywasz w mych ramionach, — a jest noc.
Całujemy się, że tchu nam braknie, że stapiamy się ze sobą i stajemy się jedną istotą.
Wpijam me rozrzażone usta w Twoje piersi, aż serce me się rozpiera od szczęścia, tak mocno upragnionego, tak silnie utęsknionego. Przytulam Twe smagłe ciało krwiożerczej samicy tak silnie do mego, że czuję bicie Twego serca na mej piersi i mogę liczyć jego uderzenia, że strumień krwi, co się w Twem ciele rozszalał, moje własne ciało w pieniący szał smaga, a Twe drgania rozkoszy gorącymi wężami mnie przebiegają.
Wgrzebuję się w Ciebie, czuję jak się Twe wiotkie członki pienią w upojeniu krzyczącej lubieży i podrywają się w bolesnym erotyzmie rozkoszy.
Silniej — głębiej — mocniej — och! mógł-