Strona:Stanisław Przybyszewski - Requiem aeternam.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.

teraz, ukochana moja, położę głowę na Twem łonie, będę całował Twoje długie, piękne ręce — u Twych stóp rzucam krwawy ciężar mego panowania ponad światem i wszystkim jego płodem —
teraz daję Ci moją duszę z powrotem.
Ty moja, ukochana, oblubienico śmierci, Ty ukochana całą bezgraniczną głębią mej pustki.
Słyszę coś, co jest głębokie jak świat, ciemne jak noc, a panuje ponad wszelkim bytem.
To tęsknota za tą syntezą, której rozkosze wywyższyły mnie nad wszystkich ludzi — syntezą, którą napróżno przez Ciebie osięgnąć pragnąłem.
I weź, weź moją duszę, niech się rozleje w kształtach Twego ducha i powróci razem do praidei, z której Ja Ciebie stworzyłem.
Zimny dreszcz poranny czołga się po mem ciele:
Nadszedł już mój czas.
A gdy wzejdzie młody, czysty, święty dzień ponad ślubnem łożem natury, ten biały młody dzień, który Ja, władca bytu, Ja, w którym