Strona:Stanisław Przybyszewski - Synagoga Szatana.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

stko napróżno? może żadne z jej życzeń i pragnień spełnione nie zostanie.
Czeka dzień, dwa — straszna męczarnia targa jej sercem — strach przed piekłem; strach, że piekielne ognie żywcem ją pochłoną, do obłędu ją doprowadza. Przeżywa przy boku swego śpiącego męża straszliwą noc.
Piekło roztwiera się przed nią z całym arsenałem najstraszliwszych tortur.
Z krzykiem rozpaczy patrzy w tę ogniem ziejącą otchłań męczarni, chciałaby się modlić, ale nieznana siła powala ją na łóżku, dusi, dławi, myśli mąci — jakiś piekielny śmiech rozległ się w powietrzu, potem słyszy łoskot, pukanie w ścianach, w łóżku, w podłodze, całe łóżko poczyna tańczyć, łachmany, którymi się okryła spadają z niej, chciałaby męża obudzić — ale nie jest w stanie ani się ruszyć ani ust otworzyć. Nagle pokazuje się on — jej szatański kochanek.
I znowu poddaje się bolesnej męczarni tej piekielnej orgii — znacznie już uspokojona. Nawet odważa się już, stawiać mu to lub owo pyta-