Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/120

Ta strona została skorygowana.

za jego czasów były już przemysłowe wyręby i spławy drzewa na rzece Cisie.
Po stronie polskiej zaczęło się to na niewielką skalę dopiero tuż przed zniesieniem pańszczyzny. Ci ludzie górscy, którzy byli na widowni, we wsiach, w których była pańszczyzna, a nie mogli się wykupić albo posłać najmitów, o ile byli żonaci, odrabiali po dwadzieścia dni pańszczyzny na rok, wyrąbując lasy w obszarze dworskim nad potokiem Ruskim pod Czarnohorą. Oczywiście wykonywali też tę pracę, jak się to mówi — „jak za pańszczyznę“. Z lasem był wprawdzie każdy obeznany, wyrąbywano sporo dla siebie dla tworzenia pastwisk i osiedli, ale jak ściągać na dół te basztowe kłody i spławiać je, jak znaleźć na to sposoby, o tym nikt nie myślał. Było to zadanie techniczne ponad siły, nie znano pił, nie umiano się z nimi obchodzić, a tak potężnym kłodom samą bardą nikt nie mógł dać rady. Jeszcze i dziś jest sporo starych chat budowanych z kłód, ciosanych bardą, nie rżniętych. Zresztą i później nawet, gdy butyny niosły już niemałe zarobki, uchodziło to raczej za coś poniżej godności gazdowskiej uganiać się za czymś takim. I cała ta robota butynowa, robota bez wytchnienia, wymagająca nieraz błyskawicznej sprawności, pośpiechu, a równocześnie ostrożności, odmienna była od pasterskich odwiecznych prac i przyzwyczajeń, a chociażby nawet od natężonej pracy przy karczowaniu i wypalaniu lasów.
Gdy zaczęto wyręby na większą skalę, zjawiła się także potrzeba uregulowania granic większej własności, co dotąd mało kogo interesowało. Niektóre stare rody gazdowskie miały od wieków swoje lasy i wysokie połoniny; do nich nikt nie miał pretensji. W innych częściach kraju las był boży i ludzki, a co tam gdzieś w tabulach czy „buchtach“ było zapisane, o to nikogo głowa nie bolała.
Opowiadają po dziś dzień w górach, że kiedyś, dawno, pani kasztelanowa Kossakowska nauczyła ludzi górskich, że najstarszą granicą krajów i własności ziemi jest woda. Podług wód, podług działów wód, podług potoków kazała pooddzielać i odróżnić nieobeszłe dotąd przestrzenie górskie. Lubowała się w tutejszych puszczach i w samym ludzie. Zatwierdzała wsiom odwieczne słobody, dała gminom pisane patenty na grunta, na lasy i na połoniny. Patenty, a także kontrakty różne między samymi ludźmi mądrze powypisywała, jakby im do serca przemawiała. Mówią starzy ludzie o tym: I kamień by