Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/268

Ta strona została skorygowana.

Odrzwia także czarne, a błyszczące od dymu ozdobione są starymi geometrycznymi rzeźbami. Chatę tę postawił syn Diduszki wkrótce po śmierci ojca i po spaleniu dawnego domostwa przez Dobosza. Zapewne wybudował ją z drzewa, ściętego na tym samym miejscu.
Okna chaty umieszczone są wysoko, odrzwia potężne, chata mroczna jak jaskinia, obwarowana olbrzymimi kłodami. Wyziera z niej przerażenie po napadzie, strach i chęć zabezpieczenia się przed nowym napadem. I dociera do nas tchnienie owych czasów, kiedy każdy człowiek w tych puszczach zdany był na własną obronę.
O Diduszku sława poszła po górach, że miał wielkie i zasobne gazdostwo w Riczce-Krasnojyli, którą i do teraz Riczką Diduszkową zowią, i że był jednego rodu ze znaną i możną rodziną szlachecką. Pierwszy tu osiadł, kiedy przywędrował aż nad Riczkę. Pracowity i zapobiegliwy Diduszko był zajęty pracą i gazdowaniem tylko. O panów mało się troszczył. Był poważny i stateczny, dbał pilnie o swój ród. A jakby do rodziny liczył swe liczne sługi i nawet chudobę. Dbał, aby wszystko to było syte, by miało dostatek. Aby każde z nich pracowało, ile potrzeba i miało, co potrzeba. Nie był skąpy zupełnie, lubił hojnie wynagrodzić za pracę. Każdego sługę po pewnym czasie służby żenił i wyposażał. I większa część osadników Riczki Diduszkowej od sług Diduszki pochodzi. Gościnny był, nikt od niego bez podarunku nie wyszedł. Opowiadają, że gdy raz znajomi brusturscy ludzie doń przyszli w gościnę, na pożegnanie siedem koni wyprowadził. Kazał je osiodłać w nowe tarnice, nowe liżnyki, ubrać w kwiaty i wstążki. Wszystko to jako podarek. Powsadzał gości na konie, poobracał konie w kierunku płaju: „No, teraz jedźcie z Bogiem“.
I świętowania obchodził pysznie wspaniale. Szedł z całym orszakiem sług i rodziny, poprzez górę, aż nad Białą Rzekę do cerkwi, strojny w pistolety, w prochownice świecące i zaraz po księdzu śpiew kościelny zaczynał. Taki to był gazda.
Jednak pustoty żadnej nie cierpiał. Nie tylko zlekceważył nakazy Dobosza co do posyłania stałej daniny, nawet rozsierdzony nad miarę, zaczął się odgrażać Doboszowi. Mianowany przez panów atamanem nad nowym osiedlem nie miał tego w cenie. Rozpowiadał, że jeszcze panom całą berbenicę czerwonych złotych odmierzy, byleby tylko pojmali tego próżniaka i zawalidrogę Dobosza! Jak powiada opowieść: „Zaczął się