Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/280

Ta strona została skorygowana.

Czyny Boże uchronić mają człowieka, aby nie skręcił z drogi powołania w samą ciasną dolę, jako też uchronić kraj cały, całe królestwo od nieszczęść, od ruiny, od zagłady. A dzieje ludzkie, to dzieje zaledwie, nie czyny. To co wysypało się raz stąd, raz stamtąd i przyjęło postać przypadkiem taką, choć nie całkiem taką. Trudno rozeznać chmury czy glina, postać smoka czy żaby. Bóg zamierzył, człowiek ulepił jak taki murarz, co lepi raz z pajęczyny, raz ze zdechłych much a raz z zeschłych liści. A ten trzeci, pewien Ktoś, główny popsuj-mistrz, napsuł ile mógł. Trzeba przyznać uczciwie, czasem zapędził się w psuciu tak gorliwie iż naprawił.
Tekst z prawej strony notuje mimochodem, że słynne polowanie księcia z Doboszem to takie sobie polowanie z otwartych dziejów z lewej strony tekstu. A to co teraz nastąpi, jak księżniczka o oczach zimnych przyjechała z bratem, to polowanie na człowieka.
Przybyli drogą, co idąc z Kut w górę Rzeki wpada nad Białą Rzekę, samą jasnością, bez puszczy, bez cienia, aż skręca przez przełęcz Watonarkę nad Czarną Rzekę, w mrok i w lęk puszczowy i dociera do Burkutu. Tamtędy już w XVIII wieku jeździli latem zbogaceni Ormianie z Kut, jeździli też panowie prawdziwymi karawanami do kąpieli do źródła zdrowego, które zasłynęło. Nazywa się z węgierska Borkut to jest źródło winne, po prostu wino ze skały.
Tym razem Książę i Księżniczka — tak ich nazywamy i poprzestańmy na tym — bo innych nikt nie znał, nikt nie poznał, a ten co znał, tym bardziej zataił — przyjechali o wiele większym pocztem niż przedtem książę sam. Większym niż jakakolwiek karawana kiedykolwiek tą drogą. Duże oddziały konnicy poprzedzały i zamykały poczt. Dragonia, same ciężkie konie, aż ziemia groziła gromem z daleka. Husaria jeszcze cięższa, dla niej na szczęście w skrzydłach jeszcze, bo gdyby w otoczeniu wierchów w skrzydłach smerekowych oderwać jej skrzydła, skrzydlaci ludzie i konie skrzydlate skurczą się w wojsko tłustych gąsienic, bez przyszłości motylej. I lekkie oddziały, których konie i ludzie lotem i uderzeniem przewyższały zwierzynę puszczową, choćby najbardziej chyżą i drapieżną: Tatarzy myszkujący wilczym krokiem, urywający po wilczemu a wilczą ławą zagarniający. Kozacy czający się w rysim naskoku, gdy uciekają, zduszą, gdy w zasadzce już-już pod strzał wpadają, rozszarpią i umkną.
Po raz pierwszy pokazało się nam królestwo, do którego