Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/307

Ta strona została skorygowana.

na zewnątrz. Stąd też niejeden stok kosmacki miał dawniej tę niesamowitą, dotąd w opowiadaniach przechowaną, sławę, że nie można doń było zbliżyć się z ogniem, ani nawet z fajką zapaloną. Gdyż wtedy, widocznie z powodu zajęcia się lotnych, łatwo zapalnych części ropnych, płomień wybuchał ze skały. Czasami czepiał się ziemi, pełzał powoli i długo po skale, albo też huczał, wystrzelał, rozsadzając skały, wyrzucając kamienie i ziemię.
Z tą kotliną niesamowitą a ponętną, pod której powierzchnią kotłują w podziemnych głębiach ciemne źródliska, jakby tylko na iskrę czekające, na zawsze związana jest opowieść i przejmująca dotąd całe góry wieść o miłości i zagładzie młodziutkiego Dobosza. I dziś jeszcze dudnią te źródła. I dziś tłoczą się i huczą w skałach gazy, ogień kryjące w swym łonie. Obcy przybysze szukają tam teraz bogactwa i pracy. Młode, zbiedniałe pokolenie marzy, jakby tu jakiś grosz na chleb koło panów zarobić. A starzy ludzie niewiele troszczą się o to wszystko, przebywają myślą w dawności. Wspominają też dzieje doboszowe. Gdy wiertniczy świder zacznie rąbać warstwy skał, gdy śpiew-sygnał z wieży wiertniczej zajęczy Ohej! Oheja-heja! gotów! — wybuchnie i dziś czasem ten ogień, skały rozsadzi, ziemią rzygnie. I znów sam siebie grzebie, zasypuje. A dla starych oczu błyśnie, w tym porywie ognia, gorąca dusza, płomienna dola doboszowa. Lecz ropny ogień błyśnie, a potem znów zgaśnie. I dalej świdry walą, gruchocą skały. Dalej motory grają równomiernie, sapią i oddychają, pracując bez przerwy, dalej tłoczą gazy, pompują skalną żywicę. Gdy zaś noc nadejdzie, stok góry rozmigoce się światłami elektrycznych żarówek. Ale opowieść płomienna bez przerwy dalej się snuje, wśród szamotania się świdra, wśród rozmowy i wzdychania motorów, i wśród migotania gwiazd żarówkowych. Opowiadania o doboszowej miłości nie kończą się nigdy.


∗             ∗

Żadna zwierka leśna nie jest tak czczona w górach jak łasiczka. Święto Ułasja obchodzi się uroczyście, aby udobruchać łasiczkę, aby nie czyniła szkody, aby ukąszeniem nie zatruwała ludzi i bydła. Aby obrażona, choć i nie wiadomo czym, nie podmawiała innych złych mocy i groźnych sił i aby one za nią się nie ujmowały. I zapewne wiedziały o tym łasiczki, bo