Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/338

Ta strona została skorygowana.

— Bieda, ludzie dobrzy! Dziś na Sokolskim wykryłem ślad — buta! —
I więcej nic im nie powiedział stary ataman.
Wspominano jednak jego słowa dopiero wtedy, gdy nie wiadomo skąd jacyś pankowie i ich posiepaki zaczęli się pchać w góry i żądali naprzód pańszczyzny i poddaństwa, a potem zaczęli łapać młodzieńców w rekruty. Wtedy też dobrzy i źli w Hołowach stawili opór rozpaczliwy. Hołowy na długi czas stały się gniazdem, skąd wywodzili się opryszki. Z gazdowskich bujnych synków nie tylko najzuchwalsi, nie tylko najbardziej nieuchwytni, lecz przekorni i psotni kpiarze, niesamowicie nękający puszkarów i routy. Nic dziwnego, bo całe Hołowy stały za nimi.
Z czasem powietrze junackie, płynące z Hołów, ogarnęło i Krasnojylę. Stojące do dziś dnia nad Riczką domostwo rodziny Pankiewiczów, krewnych watażka Antosia, zwanego Rewizorczukiem, świadczy o tym, że nawet rodziny rewizorów, urzędników austriackich, przysłanych tu dla poskromienia bujności, nie mogły się oprzeć temu powietrzu i także wydawały opryszków. W tych bowiem czasach każdy młodzieniec, który nie był niezdarą lub kaleką, musiał należeć do towarzystwa junackiego. Pieśni śpiewano tylko o opryszkach. Dziewczęta nie chciały patrzeć na innych chłopców, tylko na junaków. I zdaje się, że gdyby sam syn cesarski tu przyjechał, a wpadłaby mu w oko jakaś czarnobrewa, musiałby stać się junakiem.
Kiedy tak rozhulały się Hołowy, kiedy straże puszkarskie i oddziały wojskowe ciągle osaczały i ścigały opryszków, szczyty, lasy i ustronia pełne były lasowych chłopców.
Teraz to łatwo przejść z wsi do wsi, chyba że Riczki rozszaleją się podczas ulewy, chyba, że czasem potoki i huki pokażą, jak groźne niespodzianki czają się jeszcze po górach. Ale przed stu laty dla obcego człowieka przejście z jednego obwarowanego obejścia do drugiego, a tym bardziej przejście ze wsi do wsi przez zarosłe czarną smereczyną, zatarasowane łomami ciemne, ponure jary i szczeliny skaliste, nie tylko trudne było ale i bardzo niebezpieczne. Wszędzie czyhali ludzie lasowi, jak wyhodowane przez puszcze tęgie wilczyska i mocarne niedźwiedzie. I mogli każdemu, kto nie był ich pobratymem, roztrzaskać głowę toporem, albo czasem jeszcze przypiekaniem boków zmusić do zeznania, gdzie ma ukryte pieniądze lub skarby. I cóż to mu była za pociecha, że potem ten sam