Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/348

Ta strona została skorygowana.

bernium, jaki to niebezpieczny i hardy naród tutaj: na to, aby im stamtąd pieniądze przysyłali. W Kutach zbudowali sobie „katusz“, katownię i jak zaczęli nękać, drzeć i niszczyć naród! Naprzyjmowali sobie kuckich oprawców, psiołupów, do służby. Do dziś dnia to pamiętają ludzie. Kiedy ta „nekrutancja“ przyszła, to łapali junaków, jak psy na arkany, a kiedy kto chciał się zwolnić, kieszenie napychali.
Ojciec Dmytra, stary Sztefanko Wasyluk-Ponepaliyk, był to gazda poważny, ale i złotej dobroci, rachmanna dusza. Zamożny, ale też pracowity, przezorny, a dla ludzi pomocny. Piękny to był starzec ten Sztefanko. Niegdyś śpiewano o nim:

Oj, Sztefanku, ty Sztefanku,
Malowany panku.
Jedno dziewczę w bukowince,
Drugie czeka w ganku.

I dumny był Sztefanko jak nikt inny, ale dla każdego miał słowo życzliwe, uśmiech uprzejmy. Najwięcej jednak sławiono go za to, że zawsze mówił prawdę, że nigdy kłamstwo ani krętactwo nie przeszło przez jego usta. Tak widać rzadka była prawdomówność w naszym kraju wonczas, jak i dziś. Chociaż Wasyluk to tylko mówił, co chciał. A trudno go było rozsierdzić, spokojny był i pogodny.

Kiedy ta rekrutacja upadła na ludzi, nie gadał dużo. Posprzedawał konie do cesarskiej stadniny, a Ormianom z Kut woły dla Węgier i całe stada kóz;[1] pieniądze do berbenicy naskładał i czekał spokojnie, aż mandator poszle po nie swoją brać posiepacką. Zwyczajnie jak na kupców z Kut, Ormian porządnych, nieraz czekał u siebie, w chacie na Hołowach. Bo zapewne myślał sobie, że pan cesarz taki handel mandatorom otworzył, aby ludzie wykupywali u nich junaków, kto ma pieniądze. Nie bardzo się dziwił, bo kto tam te pańskie sztuki rozwikła, od kiedy panowie tych podpanków nasłali. Widać, że i oni, mandatory, żyć muszą. Niech zapłaci, kto może. Rozpłodziła się zanadto ta psiarnia, więc nie ma sposobu im teraz nastarczyć sam cesarz. Dał ich tedy ludziom na utrzymanie, jakby krowę na zimowlę. Tak jakby powiadał: Pomagajcie

  1. W pierwszym tomie swego dzieła Hacquet, str. 176, (Neueste Politisch-Geographische Reisen. — Nürnberg 1794) wspomina, że niektórzy Pokucianie sprzedawali bydło i konie do stadnin rządowych tak, że mieli w owym czasie 20 do 30 tysięcy guldenów majątku, „a poza wódką nic nie używają“.