Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/75

Ta strona została skorygowana.
TRAWY

Bez kresu, aż do krańca horyzontu sięgają łąki sianowe. W ciągu wiosny i lata wzorzyste i wonne co miesiąca aż do skoszenia i woń zmieniają i barwę.
Te łąki nie tylko dla gazdy, to świat odrębny, gazdostwo dla siebie.
Oko wędrowca, zaniesionego z daleka, gubi się jak w zamieci gwiaździstego nieba w tych kniejach łąkowych. Dziwią go tylko barwy, raczą zapachy.
Gdyby kto wpuścił tu chudobę, od razu by wiedziała czego szukać. Podążałaby na pewno tam, gdzie siateczkami dojrzewających ziarenek znaczą się trawy śmiałkowe, albo gdzie w kępkach różowią się i zielenią koniczyny. Ale łąki poodgradzane są woriniem. O użytku jakby zapomniano. Łąki żyją swoim życiem. „Słoneczko, dla wszystkiego łaskawe, piastuje je“, a gazda — wiedzą to — oszczędza i chroni. Tylko owady — trzmiele, pszczoły, osy, motyle, muchy i chrząszczyki mają pośród nich swoje szlaki. Z sygnałów barw i z wieści wonnych odczytują, gdzie trzeba szukać sączy i pyłków. Ale nie dla siebie tylko ciągną pożytek kwiatowy. Gazdują wspólnie z kwiatami. Bez nich zamarłaby łąka.
Zanim zadzwonią kosy, łąki świętują sobie wraz z owadami to życie dla siebie. Świętują odrębność każdego rodu w zespole z innymi, odrębność każdego zespołu — we współżyciu z innymi, odrębność łąki.
Spośród ludzi ten tylko zdoła ogarnąć te żywoty odrębne, całkiem swoje, a związane z tylu innymi, kto ich nie dotyka, nie skubie, nie tłoczy i nie zrywa dla siebie. Może oko górskiego pustelnika nabożnego, które w każdej roślinnej postaci dojrzy niepowtarzalną myśl Jedynego? A ucho takiego pieśniarza, co pełen wytwornej grzeczności i życzliwej uprzejmości dla wszystkiego, co żyje — usłyszałoby puls każdego żywotu kwiatowego. Czy zakochane spojrzenie i pełna czułości ręka malarza, który podąży za rysunkiem i barwą każdej roślinki. Dla jakiegoż pożytku? Tak, dla niczego. W pobratymstwie z każdą kosyczką jaskrawą i pyszną i ze skromną czuprynką trawy — szepnie jej: „Jakażeś kraśna!“
Łąki na wiosnę. Naprzód żółte. Chwieją się na nich skromne boże-rączki, jak mszalne dzwonki i pierwsze sygnaturki łąkowe. Jaskry przeglądają się w lusterkach sadzawek, odbijają w nich jasną żółtość.