Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/364

Ta strona została skorygowana.



IV. DZIEJE DEREJA

O Dereju-Dereweju, mistrzu-stoczniku, a nade wszystko czarowniku, opowiadała wieść, że spłodził syna rzekomo w związku z własną córką, w nieświadomości czynu i winy. Wszelako więcej niż ze wszystkich czynów i dzieł zasłynął Derewej z umyślnego zabiegu, jakim zakończył swój skołatany żywot ziemski. Oto w obecności umyślnie zwołanych ludzi zamknął się w zbudowanej przez siebie pod skałą Hromową kapliczce, podpalił ją i spłonął wraz z kapliczką. Wieści zdają z tego sprawę rzeczowo, dość obojętnie, bo dla sławy Dereweja najbardziej ważkie to, że przed samospaleniem obiecał, a raczej założył się, że wskrześnie z ognia razem z kapliczką. — Tyle wieść zewnętrzna, bardziej banalna, powtarzana przez ludzi. To co następuje wydaje się wyrażać prawdziwą, wewnętrzną historię Dereja, już po śmierci żony i córek. Opowiada z początku Pan Władysław.


∗             ∗

Cygańska muzyka wydaje się smętna. Lecz jest najszczęśliwsza na świecie. Dla zdrowych niepotrzebna. Może nawet nużąca. Chorego koi jak kąpiel w potężnej, bezmiernej morskiej toni. Nie tylko pot i zlepiony brud z ciała zmęczonego wymywa. Same ciało rozpuszcza, wyswobadza odeń. Usłyszałem ją po raz pierwszy w życiu jako zbieg i rozbitek na Bukowinie. Byłem wykąpany, bez woni, bez smaku śmierci, uspokojony co do losu rodziny.
To, co opowiem, to dzieje wspomnień, krzyż wspomnień.
Powiada się nieraz o człowieku, który był bogaty albo szczęśliwy: utracił wszystko. Ale — pozostały mu wspomnienia.
A cóż może stać się straszniejsze jak nie wspomnienie?
To co opowiem wcale nie ma tego sensu, jak powiada największy poeta:
Nie ma większej boleści jak wspominać w niedoli chwile szczęścia.