Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/127

Ta strona została skorygowana.

wią: co nagle to po diable, co powoli to Bóg woli i pozwoli, mamy czas, a czort na hroszach siedzi. Płaćcie dobrze, jeśli łaska, czemuż by nie. Ale o pieniądzach nie mówcie za dużo. A bez świąt i bez zabaw nikt nie zechce pracować. Spłoszycie ich.
Foka nie godząc się ani z księdzem ani z panami, wjechał od razu w sedno sprawy:
— U nas powoli-powoli, ojcze duchowny, dopóki z krowami i cielętami, to tak. A kiedy indziej, zanadto prędko i pochopnie, ksiądz to dobrze wie. Tak czy inak, takich sprawnych, śmiałych i zawziętych do roboty, jak ci rębacze, moi pobratymi, w świecie nie znajdziecie. Bez pieniędzy zrobili wszystko, bez najmniejszego zadatku, i dalej robią. A czort na hroszach? Prawda, jest taka pogaduszka, że siedzi, ale na nieczystych, na tych zaklętych, i kusi. Pewnie do niewoli też? Nas nie skusi, nie boimy się. Więc po co dużo gadać, zapraszam panów, aby oglądnęli butyn, drzewo i robotę na własne oczy, to niedaleczko, konie czekają. Już jutro raniutko — — — Ale prawda, to niedzielka święta, skorzystać trzeba, Służba Boża. No, to w południe...
Kupcy spoglądali jeden na drugiego, potem na księdza. Ksiądz jak przystało chłodził znów rozważnie:
— U naszych ludzi sąsiadem nazywają takiego, co mieszka na tamtej górze, parę godzin drogi; a niedaleczko to u nich cały dzień drogi, od świtu do nocy. To trzeba pamiętać, bo panowie z miasta, delikatni, zmęczą się. Prawda, ja choć taki stary, wciąż trzymam się na koniu, bo muszę, ale i ja na tym Riabyńcu jeszcze nie byłem, bo po co? Przecie wiem od pasterzy, że daleko, droga przez lasy, ścieżki kamieniste, błoto też, może i zimno tam na górze.
Foka nie ustępował.
— Nie, teraz suchutko, ciepło, ślicznie, dnia całego nie trzeba na jazdę, wystarczy pół, byłe pośpieszyć się kapinkę, bo noc wczesna, a nocą — — zresztą wilków nie widać jeszcze, wilków nie ma.
Panowie przemruczeli jeden do drugiego:
— Wilki, wilki...
— Ależ mówię: wilków nie ma — powtórzył z naciskiem Foka.
Pan Zaryga cedził zniechęcony:
— Ładna historia, wilków nie ma, to znaczy, że są.
— Nie, u mnie znaczy, że nie ma — przybił Foka.