Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/172

Ta strona została skorygowana.

wrotności żydowskiej, co tak zwabia biedny naród, iż gorliwie zanosi pieniądze do karczmy, a chudobę do lichwiarzy. Po latach ksiądz metropolita Szeptycki podczas odwiedzin apostolskich grzmiał z kazalnic żabiowskich przeciw wódce, a jak głosi pieśń, błagał żabiowców, aby nie wyniszczali się wódką.
A sąsiednie osiedla doskonale sobie zakarbowały, o czym zapomnieli spóźnieni pieśniarze, jak to żabiowcy całymi hurmami wdzierali się do karczmy, targali karczmarza za brodę i groźbami zmuszali do stawiania tylu baryłek wódki, ile chcieli za gotówkę czy też na kredyt. Po wypiciu rozbijali cały sklep karczmarza, i od tego czasu szynkwasy zagradzano kratami. Potem powtarzali takie same najazdy, i karczmarz przyciśnięty do ściany albo pouczony, spoza swojej kraty przed piciem zaprzysięgał gości, żądając aby przeżegnali się na znak, że nie rozbiją mu ponownie sklepu. Gdy już karczmarze nauczyli się bronić, zyskując czasem osłonę w innych pijakach, szajki żabiowskie nalatywały hurmami na karczmy sąsiednich osiedli w podobny sposób. Karczmarze (o ile nie uciekli) respektowali takich gości, a tylko na Żabiu słynny siłacz Ichel Majer, nie tylko nikomu nie pożyczył grosza na wódkę, lecz nudziarzy od razu całkiem po dobremu wyzywał na próbę siły, kładąc każdego bez wyjątku na podłogę. Zyskał rozgłos bohatera żabiowskiego, gdyż nie lękał się wcale odpłaty za odmowę. Inny zaś, który w zajeździe obok sklepu odważnie i stanowczo nigdy nie podał więcej wódki niż kieliszek, a przenigdy na kredyt, zasłynął jako jeden z dziesięciu sprawiedliwych.
Niestety! Gdy Żabie w najnowsze czasy wynurzyło się z mgławicy nowej Rzeczypospolitej jak gwiazda nowa, co rozpłomieni się na chwilę, i stało się fałszywym klejnotem w jej sezonowym diademie, ów jeden sprawiedliwy musiał ulec. Bo tam, gdzie żadnemu rodowitemu żabiowcowi nie dane było wychylić ani kropelki więcej ponad jeden marny kieliszek, dygnitarze Rzeczypospolitej upojeni podziwem dla Huculszczyzny i nieograniczoną ilością kieliszków, tańczyli na stołach w samych spodniach i skarpetkach. Tak to stolica Żabiego zasłynęła wreszcie po stolicach, ściągnęła pielgrzymów i dopełniła swej starej sławy: stolicy pijaków. Ostatni wójt Żabiego, Petro Szekieryk-Donykiw, twierdził stanowczo, że od kiedy żabiowcy nauczyli się pisać, piszą Hospod-Boh przez małe h, a „horiwka“ przez duże H.
Żabiowcy służyli już od dość dawna w wojsku cesarskim i przynosili medale cesarskie za waleczość, a także cesarskie