sprowadziły się czyny i myśli doktora Obareckiego, stała się ta: — dawajcie pieniądze i wynoście się...
A jednak w chwili, gdy siedział po powrocie z imienin księdza proboszcza, zajęty bębnieniem palcami po stole, «metafizyka» opanowywała go z dawną siłą. Już podczas jakiejś szóstej godziny wintowej doktór czuł się niedobrze. Wywołał to aptekarz znowu, który zaczął ni z tego ni z owego studyować historyę powszechną Cezara Cantu, (w przekładzie Leona Rogalskiego), i, wyrobiwszy w sobie bardzo radykalny pogląd na działalność Aleksandra VI, w bezwyznaniowość jakoby popadł.
Doktór Obarecki wiedział aż nadto dobrze, dlaczego farmaceuta dysputami destrukcyjnemi rozbestwia księdza proboszcza; przeczuwał, że są to preludya do zbliżenia się, zaprzyjaźnienia na mocy jedności poglądów... Przeczuwał, że odwiedzi go kiedykolwiek, będzie, z daleka zachodząc, wskazywał umiejętnie na brak kapitału, źródło «stagnacyi», a zniżywszy loty do spraw obrzydłowskich, wykaże, ileby oni dwaj, trzymając się za ręce, korzyści społeczeństwu przynieśli: jeden pisaniem recept na łokcie, drugi eksploatowaniem sytuacyi... Kto wie — może zaproponuje szczerze i otwarcie, «nóżki kładąc na stół», założenie czysto wekslowej spółki, której celem będzie wspólne maszerowanie w tonie gnojówki. Przeczuwał także doktór, że nie będzie miał siły do zakończenia propozycyi aptekarzowych nakręcaniem mu z lekka kości policzkowej, ponieważ nie wiedzieć w imię czego kość tę nakręcać... Przypuszczał nawet, że spółka ta stanie, — któż wie... Gorycz zalała mu serce. Co się stało, jakim sposobem aż do-
Strona:Stefan Żeromski - Wczoraj i dziś. Serya pierwsza.djvu/92
Ta strona została uwierzytelniona.
86
SIŁACZKA