Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/108

Ta strona została skorygowana.

— Słuchaj, mała, albo daj spokój, albo do końca świata nie naprawię ci tej podwiązki.
— Ach, jak to byłoby cudownie!
— Niby co?
Różowym paluszkiem przesunęła mu po kolanach.
— To, żebym mogła tu siedzieć do końca świata. Tylko ja! żeby mój pan był tylko dla mnie i żeby te obrzydliwe baby nie wywracały do niego oczu. A zwłaszcza ta małpa Kazia...
— Podaj mi agrafkę — przerwał Drucki — musi być w tem okrągłem pudełku.
Sięgnęła i mówiła dalej:
— Taka obrzydliwa kokota. Jak ona nawet śmie podnosić oczy na mego pana! Taka, co to za pieniądze z każdym. A przytem ma krzywą łopatkę
Drucki zerknął na nią z uśmiechem.
— Jak Boga kocham — zawołała — ma krzywą łopatkę.
— Nie gadaj, nie gadaj, mała. Kazia jest bardzo ładna.
— Nienawidzę jej!
— To inna sprawa. Tylko, Teciu uważaj! — pogroził palcem — żeby w „Argentynie“ żadnych awantur, ani kłótni nie było! Nie znoszę tego i gdyby tylko!... No!
— Ja? — oburzyła się Tecia — z nią? Z taką lafiryndą? Ja wogóle jej nie spostrzegam, chociaż wiem, że ona oczyby mi wydrapała. Jej się zdaje, że...
— Gemacht! — skończył Drucki — podwiązka w porządku. Ubieraj się.
Postawił ją na ziemi i usiadł przed lustrem, by zawiązać krawat.
— A pamiętaj, mała, — dodał — że ze mną żartów niema, żadnych awantur!
Dziewczyna nic nie odpowiedziała.
Po paru minutach byli gotowi.