Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/109

Ta strona została skorygowana.

Tecia wyszła pierwsza. Drucki pozamykał szafy i biurko i również zszedł na dół.
Port jer zatrzymał go ukłonem:
— Uszanowanie panu dyrektorowi.
— Dzieńdobry panu.
— Właśnie, panie dyrektorze, zwracałem się według pańskiego życzenia do reprezentacji samochodów „Reenclar“. Powiedziałem, że jeden z naszych gości chce się dowiedzieć, kto w Warszawie ma „Reenclara“ i kto mógłby udzielić o ich marce referencyj.
— Aha! — ucieszył się Drucki — no i cóż?
— Powiedzieli, że w Warszawie chodzą trzy wozy „Reenclar“. Jeden należy do hrabiego Lubockiego, drugi do pani Cotchen i trzeci do profesora Brunickiego. Wszyscy troje mają już te wozy od kilku lat i są zupełnie zadowoleni.
— Od kilku lat?
— Tak, panie dyrektorze, powiedziano mi, że są zupełnie zadowoleni. Oczywiście, wypytywali mnie, kto interesuje się ich samochodami i proponowali przysłanie wozu na próbę, ale, w myśl życzenia pana dyrektora, nie wymieniłem jego nazwiska.
Drucki podziękował i wyszedł na ulicę.
— Rzecz jasna — pomyślał podając szoferowi adres Brunickiego — że Karol spreparował kłamstwo. Auto, które widziałem pierwszego dnia wieczorem było jego „Reenclarem“.
W hallu willi profesora zastał doktora Kunoki, pogrążonego w lekturze. Przywitał Druckiego serdecznie i prawie wesoło:
— Bardzo rad jestem, że pana widzę. Ma pan w sposobie bycia coś, co rozsiewa wokół pana jakąś witalną radość.
— Niechże doktór nie przesadza — zaśmiał się Drucki, ale zrobiło mu się przyjemnie.
— O, nie! — przechylił głowę Japończyk — nie przesadzam. Jestem zdania, że niedoceniamy naogół