Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/126

Ta strona została skorygowana.

Położył słuchawkę i podniósłszy wskazujący palec, powiedział:
— Uważaj pan! Ile razy mecenas Łęczycki chce mieć lożę, loża musi być! Co innego stolik na sali, ale loża musi być!
— Ależ, panie dyrektorze — sumitował się kasjer — wszystko było zajęte!
— To uwolnić! Pokaż pan spis... O, patrz pan, naprzykład ten Holzer. To bardzo miły chłop i napewno się nie obrazi. Dzwoń pan do niego i przeproś, że nie możemy służyć, że zaszła pomyłka i daj mu pan stolik przy orkiestrze. On lubi hałas.
Przejrzał się w lustrze i przesunął dłonią po podbródku:
— Jak pan myśli — zapytał — czy nie warto się ogolić?
— Ależ poco? Pan dyrektor zupełnie przyzwoicie wygląda.
Do gabinetu weszła panna Tecia i Drucki z miejsca ją zapytał:
— Jak, mała, nie uważa pani, że powinienem się ogolić?
Zaśmiała się.
— Nie. Im gorzej będzie pan wyglądał, tem lepiej.
— Więc dobrze — odpowiedział półgłosem, gdy kasjer zabrał się do telefonu — dobrze zazdrośnico, nie ogolę się, a ty pierwsza będziesz ukarana. Nie narzekaj, gdy ci buzię pokłuję!
Pogroził jej palcem i poszedł do bufetu.
Goście zaczęli się schodzić, orkiestra już grała. Zajrzał do garderoby „artystek“. Była tylko signorita Fiametta, która mierzyła błyszczący diadem z różnobarwnych szkiełek.
Na widok Druckiego sponsowiała i, oparłszy się plecami o ścianę, zapytała:
— Co pan dyrektor każe?
— Drucki wziął ją pod brodę: