Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/132

Ta strona została skorygowana.

przy których na szczęście w tej chwili nikogo nie było.
— Topielec! Ratować tonącego! — rozległy się wesołe krzyki.
— Rzucić mu pas ratunkowy!
— S. O. S.!
— Ratunku! Ratunku! — wydzierał się topielec, siedząc wygodnie w wodzie i ani myśląc wychodzić.
— Panie! Tu nie wolno się kąpać! Wyłaź pan na plażę!
— Panowie! Pole do popisu dla bohaterów! Medal za ratowanie tonących.
Wśród niebywałej wrzawy wydobyto go z wody, służba owinęła pechowca w wielki obrus, z pod fałd którego dochodził gromki głos:
— Na miłość boską dajcie konjaku! Pół mego królestwa za kieliszek konjaku!
Podczas, gdy gwar nie ustawał, wyniesiono ofiarę katastrofy do gabinetu dyrekcji. W pięć minut potem pomocnik portjera pędził samochodem do domu poszkodowanego, a po kwadransie wrócił z kompletem garderoby, gdyż gość uparł się, że nie wyjdzie. Jego powrót sala powitała gromkiemi brawami.
Tymczasem rozpoczęła się zabawa „becząca“.
Alicja siedziała nieruchoma. Jej czarne oczy, do połowy przysłonięte powiekami, wyrażały bunt i gniew. Ileż radości kipiącego życia jest na świecie! Dlaczego, dlaczego przepływa to obok niej, dlaczego nie może się w tej fali zanurzyć? Dlaczego ten człowiek zajmuje się tym tłumem? Przecie musi czuć, że fala ta obok niej przepływa... Czy chce tę falę tak rozhuśtać, by sięgnęła aż tutaj...
Drucki stał w środku i dyrygował.
Sala rozbrzmiewała bezsensownem, głupiem, niedorzecznem beczeniem, rozkosznem, dziecinnem, żywiołowem... Ta wspaniała orla linja czaszki... ten imperatywny załam linji brwi, iskrzące się oczy i to