wybuchnął doktór — bo widzę, że tobie to sprawia przyjemność, bo widzę, że on też się tobie podoba! Lecz dość tego! Moja cierpliwość też ma swoje granice! Więcej nie pójdziemy do tej spelunki!
Alicja wybuchnęła śmiechem:
— Że co? Co ty mówisz? Cha... Cha... To paradne!... Od kiedyż to nauczyłeś się tego tonu?
Czuchnowski nie panował nad sobą:
— Dość tego! Mam tego powyżej uszu! I tej spelunki i tego draba i tych jego ohydnych kwiatów!
Chwycił nierozpakowane jeszcze róże i cisnął niemi o podłogę.
Alicja drgnęła.
— Podnieś! — powiedziała groźnie.
— Nie podniosę!
— W tej chwili podniesiesz — powtórzyła spokojnie.
Czuchnowski jęknął, podniósł bukiet, poczem bezsilnie upadł na krzesło.
Zapanowała cisza. W sąsiedniej jadalni zegar wybił szóstą.
— Dlaczego, ja tak ciebie kocham, dlaczego tak kocham — wybuchnął goryczą Czuchnowski — och nie dziwię się teraz twemu mężowi, że cię porzucił, że zwarjował...
— Mylisz się — obojętnym głosem zaprzeczyła Alicja — mój mąż porzucił mnie z innego powodu. Zawsześ był ciekaw, dlaczego? Nigdy nie zdobyłeś się na zapytanie mnie o to. Teraz powiem ci sama. Paweł podczas nocy poślubnej przekonał się, że nie byłam dziewicą... I nie mógł tego znieść, nie mógł, nie umiał z tem się pogodzić... Porzucił mnie, chociaż nie przestał mnie kochać, a nawet obwiniać mnie nie miał prawa...
— Jakto, nie miał prawa?...
— On tak mówił i ty też to przyznasz. Straciłam niewinność mając lat czternaście. Silny był, szedł za mną ulicą, wszedł na schody, przemocą wdarł się do
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/135
Ta strona została skorygowana.