Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/139

Ta strona została skorygowana.

— Szanowny pan każę specjalnie zrobić ozdobne étui?
— Nie zwykły papierek, albo pudełeczko bez firmy.
— Szanowny pan chyba nie wstydzi się naszej firmy? — uśmiechnął się jubiler — jesteśmy najstarszą i największą firmą jubilerską w Polsce.
— Cieszy mnie to i życzę, panu abyście się stali jeszcze starszą firmą, ale ja chcę mieć pudełko zwykłe.
— Jak pan każę.
Mieszkanie Załkinda znowu tonęło w kwiatach. Luba kończyła swoją tualetę. W salonie był tylko Załkind i jego kuzynka, Tonia, studentka medycyny, ładna, drobna dziewczyna.
Drucki odrazu zauważył, że jego wejście musiało przerwać jakąś emocjonującą rozmowę, gdyż Tonia była czerwona i zdradzała wielkie zdenerwowanie, a Załkind miał zjadliwą minę.
— Niech pan sobie wyobrazi, kapitanie, że moja kuzynka chce mnie nawrócić na bolszewizm...
— Przestań — przerwała Tonia — to pana nie interesuje.
Drucki zaprzeczył i z żartobliwą powagą zapewnił ją, że bardzo zajmuje go ta kwestja i że sam już nieraz myślał nad wstąpieniem do partji komunistycznej.
Zjawiła się Luba. W białej atłasowej sukni wyglądała oszałamiajająco.
— Kochany kapitanie! — zawołała na jego widok — pan pamiętał!
— Jakżebym mógł zapomnieć — z oburzeniem zawołał Drucki.
— Drogi! Kochany! Muszę pana za to ucałować! Borys! Odwróć się, bo chcę ciebie zdradzić.
Bez żenady zarzuciła mu ręce na szyję i mocno pocałowała w same usta.
— Ach, Tonia! — westchnęła — żebyś ty wiedziała, jak on całuje!