Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/145

Ta strona została skorygowana.

— Dziś pewno jakie ważne goście będą? — zapytał port jer.
— Dlaczego?
— No, bo pan derektor osobiście.
W tej chwili weszła Alicja z mecenasem Łęczyckim.
Drucki witał ją rozpromieniony.
— Jakże się cieszę! — ucałował z szacunkiem jej rękę i kordjalnie przywitał się z adwokatem.
— „Argentyna“ — mówiła Alicja — działa kojąco na nerwy... A przytem... róże już zwiędły.
Służba zdejmowała jej bobry, więc odpowiedział tylko wymownem spojrzeniem i w tym momencie ujrzał w lustrze wchodzącego Brunickiego.
Przeprosił Alicję i przywitał profesora serdecznie:
— No, brawo! Już zatrzymałem dla ciebie stolik przy samym ringu. Służba!
Brunicki zdejmował futro i rozglądał się z pobłażliwem zdziwieniem, z jakiem rodzice przyglądają się zabawom dzieci. Wtem spostrzegł utkwione w sobie oczy Alicji i uśmiech ma jej twarzy.
— Oho! — pomyślał i zapytał zaraz Druckiego, czy nie mógłby go lepiej umieścić gdzie w kąciku? Może są loże?
Drucki był w kłopocie. Nie miał ani jednej wolnej loży. Nadto Alicja, niewiadomo dlaczego fiksowała profesora wyrokiem. Wziął go więc pod rękę, wprowadził na salę i póty perswadował, aż Brunicki zgodził się zająć zarezerwowany dlań stolik.
— Owszem ładnie tu u ciebie — zaopinjował — tylko orkiestra gra zbyt głośno.
— Oswoisz się, drogi Karolu, tylko oczywiście musisz nieco poprawić swój humor. Mam zaledwie kilka butelek autentycznego przedwojennego „Benedyktyna“... Czy może wolisz szampana?...
— Nie, mój drogi — z uśmiechem odparł profesor