Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/169

Ta strona została skorygowana.

ty. Udawałem bardzo zaciekawianego i wydobyłem od niego jeszcze i to, że w jednej ze swoich podróży po kraju — on, uważasz, wynajmuje się na czas wyborów, jako agitator wiecowy — spotkał gdzieś w kutnowskiem, czy w płockiem dalszą jej rodzinę, też Żerańskich, czy Żerawskich, bo już nie pamiętam. Ci wręcz wypierali się pokrewieństwa.
Stuknął się kilka razy palcem w czoło i zakończył:
— Straszną krzywdę im wszystkim zrobiłem. Warjat, osioł!
Profesor bębnił palcami po stole. Nie ulegało wątpliwości, że Bohdan pojęcia nie miał kim jest podprokuratorka Alicja Horn.
— I wiesz — ciągnął Drucki — że popełniałem w życiu szaleństwo za szaleństwem, że zrobiłem moc głupstw i niczego nie żałuję, niczego nie pragnąłbym odrobić, cofnąć... A to jedno gnębi mnie, jak zmora... Ach, żebym nie był wówczas pijany. Wszystko przez ten alkohol! Pijmy!
Pili. Brunicki czuł już trochę wina w głowie i dlatego postanowił odłożyć rewelację na inny raz, lub też wogóle zataić swe odkrycie.
Dancing tymczasem huczał zabawą. Gwar rozmów, śmiechy i brzęk szkła na tle nieprzestającej grać orkiestry wytwarzały nastrój, który zdawało się przyrósł już do tych ścian.
Drucki rozglądał się i kilka razy zapytywał kelnera, czy nie przyszedł mecenas Łęczycki.
Wkońcu kelner przyszedł sam z wiadomością:
— Niema pana Łęczyckiego, panie dyrektorze, ani tej pani, co z nim bywa, ale przyszedł ten pan doktór, taki łysawy w okularach, co z nimi chodził.
— Sam? — zerwał się Drucki.
— Tak jest, panie dyrektorze, samiuteńki.
— Gdzież on jest? — wyjrzał na salę.
— Tu, panie dyrektorze, akurat pod tą lożą.