Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/174

Ta strona została skorygowana.

Chlipiąc podniosła się i zakryła oczy rękami, znowu zanosząc się łkaniem.
Za Druckim i kasjerem do gabinetu wcisnęło się jeszcze kilka osób z personelu restauracyjnego i z zespołu „artystów“.
— Czego tu? — syknął na nich Drucki.
Przepychając się pośpiesznie wynieśli się na korytarz.
Drucki rozpoczął śledztwo.
Okazało się, że Kazia przyszła do gabinetu, gdyż chciała poprosić dyrektora o zwolnienie na jutrzejszy dzień i chciała na niego tu czekać. Tecia niezbyt grzecznie wypraszała ją za drzwi. Słowa przeszły w rękoczyny, przyczem niepodobna już było ustalić, która z przeciwniczek dała początek walce czynnej. Drucki jednak, znając usposobienie i jednej i drugiej, nie miał żadnej wątpliwości, że napastniczką była pełna temperamentu signorita Fiametta, a nie słodka i nieśmiała panna Tecia.
Pod koniec tych dochodzeń chciało mu się już śmiać, powstrzymywał się jednak i nie zmieniał groźnej miny. Przedewszystkiem należało utrzymać porządek i dyscyplinę. Doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że awantura wynikła na tle zazdrości o niego. Dlatego też nie sprawdziły się przepowiednie, jakiemi dzielono się teraz w kuchni, szatni, w barze, a brzmiące jednogłośnie:
— Dyrektor wyleje obie na zbity łeb.
Nie wylał. Kazał Teci ubrać się i iść do domu, a jutro stawić się do pracy. Zapowiedział też, że wobec tego co zaszło, nie wypłaci jej gratyfikacji.
Kazię zatrzymał.
Gdy tylko zostali sami dziewczyna rozpłakała się, zaczęła go przepraszać, próbowała rozrzewnić, potem wybuchła przekleństwami pod adresem rywalki, nie żałując najsoczystszych słów.
— Dość tego — zawołał Drucki — wiesz, co cie-