Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/180

Ta strona została skorygowana.

nie tylko nie kolidowało ze sobą, lecz stwarzało całość, z której mogła być dumna.
Oto stała się żywym dowodem pełnego człowieczeństwa kobiety.
Prokurator Martynowicz przejrzał papiery i burkliwiej, niż zwykle wypowiedział kilka uwag, poczem skinął głową na znak, że Alicji nie zatrzymuje.
Prezes Turczyński demonstracyjnie wyszedł razem z nią. Na złość Martynowiczowi!
Po drodze wypytywał Alicję o zdrowie, o zamiary na lato, wreszcie przeszedł na stosunki w Sądzie, wyraził kilka spostrzeżeń w związku z ostatniemi sprawami i, żegnając Alicję przed drzwiami jej gabinetu, powiedział:
— Nauczyłem się wierzyć w pani instynkt kryminologa. Nazywam to instynktem, gdyż zważywszy wiek pani, nie mogę mówić o doświadczeniu. Nie umiem sobie wytłomaczyć tylko jednej rzeczy: — jakim cudem w pani, istocie tak bardzo kobiecej, znalazł się talent, od wielu stuleci właściwy wyłącznie mężczyźnie.
— Przywłaszczony przez mężczyznę.
— Powiedzmy — roześmiał się Turczyński — stworzony i zmonopolizowany, tak samo, jak i wiele innych dziedzin: rządzenie, wojowanie, sądzenie.
— Upieram się jednak przy słowie „przywłaszczenie“ — zaakcentowała Alicja.
Stali na korytarzu i musieli wciąż odpowiadać na ukłony wielu przechodzących tędy osób.
Pomimo to prezes nie zdradzał widocznie chęci przerwania rozmowy, gdyż zapytał:
— Tedy, zdaniem pani, kiedyś mężczyźni dzielili z kobietami przywilej rządzenia, sprawowania sądów itp.?
— Nie dzielili, gdyż wogóle go nie posiadali. Przecie pan prezes wie, że pierwotna organizacja społeczeństw ludzkich była oparta na ustroju matryachal-